Złote Myśli upadają?

widok

Na blogu jednego ze znanych ludzi (kiedyś mówiono o nim, jako o najmłodszym internetowym polskim milionerze) ze świata internetowego biznesu kilka miesięcy temu znalazłem zaskakującą informację. Kamil Cebulski bo o nim mowa napisał:

(…) Tyle co napisałem poprzedni wpis o bankructwie, a potwierdziły się moje obawy dotyczące dość znanego wydawnictwa Złote Myśli, gdzie wydałem 2 swoje książki. Jak się okazało, firma przekroczyła już dawno punkt w którym zarząd powinien ogłosić upadłość, ale po kolei. (…)

Czarny scenariusz – pomyślałem sobie. Cóż kryzys podobno jest. Firmy upadają, projekty się walą, a budowle pękają. Tylko komary przestały kłuć, bo w końcu mamy zimę.

Złoty program partnerski

Jedną z metod monetyzacji stron internetowych są programy partnerskie. A jednym jak sądzę z bardziej znanych w ostatnich latach na naszym polskim grajdołku jest złoty program partnerski.

Dygresyjka.
Słowo bardziej nie należy tutaj rozumieć, jako najbardziej, super, ekstra i tym podobne. Bardziej ma tu znaczenie: jest znany w pewnym środowisku. I tyle.

Cóż, po przeczytaniu tekstu Kamila na chwilę się zatrzymałem. Kurczę, oni robili ostatnio dziwne ruchy. Kolejne modyfikacje regulaminu, majstrowanie przy zasadach współpracy z partnerami. Rzeczywiście po złożeniu tego wszystkiego w jedną całość nie utrudniało to odrzucenia hipotezy postawionej przez KC.

Karty na stół, sprawdzam

Co powinna zrobić osoba, która jest zarejestrowanym partnerem? Hmmm. Powinna zalogować się na swoje konto i zajrzeć co też tam się dzieje. Działać. Klawiatura, przeglądarka, stukam: www…. klik w zaloguj.

No proszę mam tutaj nawet całkiem niezerowe konto. Jeszcze kilka prowizji i będzie kolejna wypłata. Dobra, dobra przecież mają zbankrutować.Pewnie wszystko przepadnie

Rzut oka na moje ulubione statystyki zarobków partnerów w ostatnim czasie (w zpp to jest akurat 7 dni) i co widzę? No całkiem przyjemne sumy.

Z lenistwa?

Nic aktywnego nie robiłem od dłuższego czasu. Żadnych nowych stron, akcji, kampanii. ZPP nie miał w mojej osobie aktywnego użytkownika. To co przygotowałem kilka lat temu i nic nowego. Jakieś marne tak zwane ministrony. Kilka rozsianych linków partnerskich i to wszystko.

Kilka dni później mail: otrzymujesz prowizję, za kilka dni kolejny, potem nawet więcej niż jeden dziennie. No coś się dzieje. Rusza się.

Nawet się nie obejrzałem, a już miałem kwotę gotową do wypłaty. Przyjemnie. Jednak z tyłu głowy kołatająca się myśl nie dawała całkowitego spokoju. No przecież oni mają paść. Pewnie nic z tej wypłaty nie będzie. Będzie czy nie to się okaże. Wypłacam. Faktura, koperta, poczta i poszło.

Po bodajże 3 kolejnych tygodniach jest kasa. Przyszła.

Kurcze, nie upadli

Nie upadli. Działają i wypłacają (no mi wypłacili 😉 ).

Historyjka z happy endem. Zarabianie na programach partnerskich jest przyjemne.

Jednak oprócz przyjemnych doznań ten sposób zdobywania pieniędzy niesie za sobą także zagrożenia. Ochrona partnerów jest mizerna, a w zasadzie żadna. Podwórko polskie jest dojrzewające (no ile można dojrzewać) i na tyle niewielkie, że nie mamy ugruntowanych i całkowicie bezpiecznych mechanizmów i pewnie nigdy się takich nie doczekamy. Właściciel programu partnerskiego upada to kasy nie ma. I koniec. Nawet nie musi upaść.

Czy to oznacza, że nie warto? O nie, po stokroć nie. Warto. Warto, nawet pomimo braku gwarancji.

A jak chcesz mieć szanse to myśl i działaj. Myśl i działaj. Nie może być samo myślenie i nie może być samo działanie. Zaglebisz.

Zdjęcie: flickr.com i MollySVH

Niniejszy artykuł znajdowano w wyszukiwarce Google pod frazami:

  • inclick czy warto