Serwery, hostingi, domeny, blogi, skrzynki pocztowe. Transfer, pojemności, konta. Hasła i dostępy. Strony i serwisy. Ceny.

Układanka z baranem

baran

Działania w internecie, z w tym zarabianie wiążą się z zwykle z wieloma elementami układanki. Im lepiej dobierzemy puzzelki, im lepiej je poskładamy, im lepiej będą pasować tym skuteczniej zrealizujemy nasze cele. Nie bez znaczenia są w tym wszystkim pieniądze. Po jednej i po drugiej stronie. Po stronie kosztowo-inwestycyjnej i po stronie efektów. Wszak chodzi nam o jak najlepszy wynik.

Prowadząc blog czy blogi, przygotowując i publikując strony internetowe każdy potrzebuje miejsca na serwerze. Serwerze, który umożliwi hostowanie treści i metod ich podania. Do tek gry trzeba dołączyć domeny czyli adresy internetowe przyjazne ludziom (w odróżnieniu od mniej przyjaznych adresów IP). Niektórzy chętnie korzystają z czyichś domen. I to zarówno przy prowadzeniu blogów jak i konkretnych niszowych serwisów. Jest wiele takich miejsc, usług, możliwości. W przypadku blogów będą to choćby: blogspot, blogger, wordpress.

Ja od początku zdecydowany byłem na operowanie na własnych domenach. I nie zamierzam tego zmieniać. Dlaczego? Poza wolnością większą niż w przypadku gotowych platform daje to bezcenną możliwość budowania własnej marki. To chyba najważniejszy argument. Moje blogi funkcjonują na moich (zarezerwowanych przeze mnie) domenach.

Minus też istnieje. Gotowe platformy często za darmowe. Za swoje domeny trzeba płacić, za miejsce na serwerach trzeba płacić. U mnie bilans mimo to jest dodatni.

Dostawca

Od dobrych kilku lat byli moim dostawcą. Nie byli tani, ale wystarczająco dobrzy i solidni. Nie lubiłem corocznej faktury, ale nie miałem żadnych zastrzeżeń do oferowanych usług. Nasz związek był oparty na solidnych podstawach. Oni mi coś, ja im coś.

Jakieś dwa miesiące przed końcem kolejnego okresu rozliczeniowego otrzymałem standardową jak się wydawało informację. Dotarła drogą mailową. Standardowo. Faktura pro-forma gotowa. W porządku. Nie zajrzałem. To przecież jeszcze dwa miesiące.

W moim budżecie środki na przedłużenie były zarezerwowane rok wcześniej. Jak zwykle, jak co roku. Trzy stówki plus vat. Jak co roku.

Zaskoczenie

W końcu zajrzałem. Chyba przypominam sobie dlaczego. Telefon. Kilkukrotny. Nie lubię oddzwaniać, nieznany numer. Pechowo trafiali wtedy, gdy byłem poza słuchawką. Wytrwali są więc próbowali, próbowali i się dodzwonili. To był chyba męski głos. Dobrze przygotowany.

Jakoś tak
– Dzień Dobry, czy mam przyjemność z Panem Tomkiem…?
– Dzień Dobry – uprzejmie odpowiedziałem – tak, słucham.
– Proszę Pana dzwonię z firmy n…., z Krakowa.
– Tak, słucham.
– Ma Pan u nas wykupiony serwer wirtualny. Niedługo kończy się okres i w związku z tym wystawiliśmy fakturę pro-forma na kolejny okres rozliczeniowy.
– Ok – robią tak co roku, więc nie byłem zdziwiony.
– Faktura ma termin płatności na ten i ten dzień – ok, pro-forma no może mieć 2 tygodnie przed terminem przedłużenia – jeżeli Pan zapłaci w tym terminie to otrzyma Pan od nas prezent w postaci 2 miesięcy gratis.
– Rozumiem, pomyślę o tym – cholera miło z ich strony, może zapłacę im jednak przed terminem.
– Do usłyszenia, dziękuję za rozmowę – miły głos męski rzekł.
– Do usłyszenia.

Teraz włączyć proces myślowy. Ile mam kasy teraz na stanie. Ok. 300 plus vat znajdzie się.

Stuk, stuk, stuk. Login. Hasło. Klik. Ładuję się…

Faktury. Płatności. O jest. Faktura pro-forma na kolejny okreeeee… zawisłem w tym momencie. Pod moim nosem zrobił się otwór przypominający literę o (no to taki wyraz zadziwienia jakby ktoś nie wiedział).

450 plus vat do zapłaty. Prosimy o terminowe uregulowanie ble ble ble.

Cholera jasna o co chodzi. Mam problem z pamięcią czy co? No nie. Było 300 jest 450 czyli 150% kwoty do zapłaty. Bez zmiany pakietu. Ja nic więcej nie chcę niż do tej pory. Nie chcę płacić półtora raza więcej. Nie chcę i już.

Nowy dostawca

No jak myślicie, jaki był koniec przygody?

Tak, nowy dostawca. Moje zadowolenie z poziomu usługi nie wystarczyło. Znalazłem inną firmę krakowską. Krótka nazwa zaczynająca się na k. Sprawdzona i polecana przez znajomych. Zakres usług prawie taki sam, tylko odrobinę większy. No ja dziwny jestem bo nie doliczam wizardów, kreatorów co to same strony robią i innych zupełnie niepotrzebnych mi rzeczy.Koszt: 150 plus vat w pierwszy roku i 300 w kolejnych.

Dodatkowy mój koszt: kilkudniowe przenosiny kilkunastu serwisów i blogów.

Finansowo to marna transakcja, dla 300 plus vat poświęcam kilka dobrych dni pracy. Tylko, że w życiu nie tylko kasa się liczy. Na szczęście. Nie zamierzam dać się robić w balona i udawać, że wszystko jest w porządeczku.

Appendix

Ostatni tydzień przed terminem zakończenia okresu wynajmu hostingu. Telefon. Znowu.
– Dzień Dobry – znowu męski głos, ale nie potrafię stwierdzić czy ten sam co poprzednio.
– Dzień Dobry.
– Za chwilę kończy się okres wynajmu pańskiego serwera.
– Tak, wiem.
– Nie mamy wpłaty, nie będzie Pan przedłużał?
– Nie, nie mam zamiaru.
– Dlaczego?
– (odpowiadam, tłumaczę etc)
– To wie Pan, ja Panu zaproponuję rabat. Mogę zaproponować kwotę 337,00 zł plus Vat (zamiast 450, zamiast pierwotnego 300). Co Pan na to? Dam Panu dodatkowy tydzień do namysłu. Przesuniemy datę wyłączenia serwera o tydzień.
– Dziękuje, do usłyszenia.
– Do usłyszenia.

Po 5 minutach zaskoczenia. No to sobie pomogli. Nie ma co. Poczucie, że jestem robiony w bambuko wzrosło trzykrotnie. Ja naprawdę nie miałem ochoty z nich rezygnować. Byłem zadowolony wszak. Dlaczego, niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego nie mogli mi zaoferować od razu takiej propozycji zamiast 1/6 kwoty rabatu (raptem daje to 75zł netto). I nawet nie chodzi o sam rabat i jego wysokość, ale moment złożenia propozycji którą, jak wynikało z rozmowy mogli od razu zaproponować. Ja byłem w trakcie przenosin. Bo kto przy zdrowych zmysłach czekałby do ostatniej godziny ryzykując pad swoich serwisów i blogów.

A pies wam…. Było minęło. W firmie na k jest mi dobrze. Póki co :).

Z podziękowaniem za zdjęcie (licencja CC) dla: flickr i Changhai Travis